Było ciemno, kiedy zasypiałam, więc z radością zauważyłam, że gdy się obudziłam, słońce już wzeszło. Z uśmiechem na ustach przeciągnęłam się, nadal leżąc na łóżku, i zwlekłam się na podłogę, aby przystąpić do porannej gimnastyki. Ostatnimi czasy zaniedbałam tę czynność, więc kilka dni temu stwierdziłam, że czas najwyższy do niej powrócić. Może nawet też dlatego, że dwa dni później rozpoczynałam kolejny kurs tańca.
Czując mocne kłucie w okolicy żołądka, skierowałam się do kuchni, jednak dopiero kiedy moja dłoń stykała się z lodówką, przypomniałam sobie poprzedni wieczór. Z nadzieją spojrzałam na puste półki, ale ich stan nie zmienił się nawet po kilkukrotnym mrugnięciu. Odeszłam z powrotem do sypialni z kwaśną miną. Z torby zabrałam pierwsze z wierzchu ubrania i założyłam je na siebie. Wybiegłam z mieszkania, starając się nie robić zbytniego hałasu, jak to zwykle miałam w zwyczaju, a nastepnie wbiegłam od windy. Czas w malukim pomieszczeniu jak zawsze mi się dłużył, ponieważ od dziecka cierpiałam na klaustorfobię. Próbowałam zapomnieć o lęku i zastanawiałam się czy iść na żywioł czy może jednak kupić mapę miasta i dopiero wtedy rozpocząć wycieczkę. Kiedy winda dojechała na sam dół, stwierdziłam, że druga opcja będzie niebywale rozsądniejsza.
— Witaj – odezwał się czyjś głos, kiedy otworzyłam drzwi. Odwróciłam się i zauważyłam osobę, którą poznałam dwanaście godzin temu.
— O, Eric. Cześć – powiedziałam, lekko zdezorientowana sytuacją. — Nie spodziewałam się Ciebie tutaj, podobno nie bywasz w takich miejscach.
— Pracuję tu – odpowiedział. Cóż, kiedy wczoraj określił tą dzielnicę jako taką dla elity miasta, nie spodziewałam się, że ponownie spotkamy się akurat w takich okolicznościach.
— Przepraszam Cię, ale muszę już iść – minęłam go i próbowałam dostać się do drzwi.
— Jeśli chcesz, mogę oprowadzić Cię po mieście.
— Kusząca propozycja.
Eric skinął głową, a ja poszłam za nim. Od razu po wyjściu na zewnątrz uderzyło mnie suche, gorące powietrze. Zakryłam oczy dłonią, chroniąc je przed mocnym porannym słońcem. Nie przywykłam do takich temperatur na początku stycznia. W Londynie o tej porze roku było znacznie chłodniej. Spodziewałam się, że będzie ciepło, ale nie aż tak.
Aby dostać się do zewnętrznego parkingu, trzeba było przejść przez pas nagrzanego od słońca asfaltu. Mocne słońce odbijało się od lśniącej karoserii samochodów, przez co musiałam przymykać oczy, gdy szłam przed siebie. Wsiedliśmy do samochodu Erica, wymieniając tylko ukradkowe spojrzenia. Na jakiś czas po prostu utkwiłam wzrok w mijanym widoku i zatopiłam się w nim, dopóki w mojej głowie nie pojawiła się myśl, by dać początek jakiejkolwiek rozmowie. Mogliśmy biadolić nawet tradycyjnie o pogodzie, cokolwiek, bylebym tylko nie wyszła na ignorantkę.
— Skoro pracujesz w Gold House, czemu aktualnie nie ma cię w pracy? – rzuciłam. Gdyby spytał mnie, dlaczego zadaję tak głupie pytanie, nie wiedząc, co powiedzieć, zwyczajnie odpowiedziałabym "Tak jakoś". Czasem istnieją takie głupie wypowiedzi, a człowiek nie wie, dlaczego w ogóle pojawiły się w jego głowie.
— Pracuję na zmiany. Dzisiaj zamieniłem się z kimś i pracuję na nocnej – mówił ze stoickim spokojem, a jego wzrok cały czas utkwiony był na drodze. — Nie zapytałem, gdzie najpierw chcesz jechać?
— Gdzieś, gdzie dostanę jedzenie – mruknęłam, zastanawiając się nad głupotą własnej wypowiedzi. — Nieważne gdzie. Później jakiś supermarket, a na samym końcu sklepy z ubraniami.
— Załatwione. Wyrobimy się z tymi twoimi zakupami do dwudziestej pierwszej? – z jego gardła wyrwał się stłumiony chichot, a ja spojrzałam na niego wrogo.
— Jeśli się postaramy – stwierdziłam, udając zastanawianie się. — Mogę wiedzieć czemu zaproponowałeś mi pomoc?
— Jesteś nowa i nie znasz się na tym mieście – spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja uniosłam brew, bezgłośnie pytając, co ma na myśli. Wiedziałam, że jego słowa nie były prawdą. — Dobra, zaintrygowały mnie twoje tatuaże.
Odruchowo spojrzałam na lewe przedramię i rysunek na nim, przedstawiający fragment okładki albumu Michaela Jacksona – Dangerous. Malunek przedstawiał oczy muzyka, otoczone kilkoma malutkimi obrazkami. Później zawiesiłam wzrok na nadgarstku tej samej ręki. Cytat, zawierający się w tylko trzech słowach – Love lives forever – z dalszej odległości wyglądał jak malutki, wypełniony czernią prostokącik. Kilka milimetrów niżej znajdowała się podobizna autografu Michaela i przekreślona data jego śmierci z dopiskiem "Forever". Uśmiechnęłam się na widok tych dwóch obrazków, a po chwili posmutniałam, gdy przed oczami znów zobaczyłam Michaela.
— Co w nich takiego ciekawego?
— Michael Jackson, a co innego? – rzucił przez ramię i zaśmiał się. — Jako fana interesują mnie takie rzeczy. Chciałem poznać ich historię, oto cały sekret.
— Długa opowieść – powiedziałam nieco ciszej, mając nadzieję, że Eric tego nie usłyszy.
Naprawdę nie chciałam o tym mówić. Przez innych fanów Michaela byłam znienawidzona – jak inaczej mogą traktować osobę, przez którą ich idol został oskarżony o molestowanie? Nie miałam jeszcze bezpośredniej styczności z osobami lubiącymi muzykę Jacksona, ale byłam prawie pewna, że padłyby w moją stronę bardzo nieprzyjemne słowa.
— Innym razem – dodałam z myślą, że ten moment nigdy nie nadejdzie.
Eric skinął głową. Z udawanym zaciekawieniem patrzyłam na szyldy reklamowe, by czymś się zająć. Nie mogłam okazać, że na słowa o Michaelu jakoś zareagowałam. To było wręcz niedozwolone. Skoro Erica fascynowała jego muzyka i osoba, z pewnością usłyszał moje nazwisko kilkanaście lat temu. Nie mogłam wymówić go na głos, bo byłabym wtedy skończona.
Miasto tętniło życiem. Było piękne. Nigdy nie będę żałować, że się tam znalazłam. Przecież zrobiłam to dla niego i przez niego. Żadnym sposobem nie mogłam wyrzucić z głowy wspomnień o dawnym przyjacielu. Cokolwiek bym robiła i czego nie robiła, siedział w mojej głowie, uśmiechał się i mówił, że damy radę. A ja? Miałam poczucie winy. Zniszczyłam mu życie. Gdyby nie ja... być może żyłby dalej.
Kiedy Eric zatrzymał się przed jakąś ogromną galerią handlową, wysiadłam bez słowa i wędrowałam za wytyczonym przez niego szlakiem. Chciałam zapamiętać mijane miejsca, ale byłam tak rozkojarzona, że nie potrafiłam zachować w głowie żadnego obrazu. Obok nas przechodziło wielu ludzi, których, nawet gdybym chciała, nie mogłam rozpoznać. Ameryka zmieniła się przez pięć lat, kiedy mnie tu nie było. Pierwszego dnia nie potrafiłam jeszcze określić jak bardzo, ale byłam pod wrażeniem. Czasem człowiek potrzebuje zmiany klimatu – na mnie taki szok podziałał pozytywnie.
— Zadzwoń, jak będziesz potrzebowała pomocy – w pewnym momencie Eric odwrócił się do mnie i podał mi karteczkę ze swoim numerem telefonu, którą od razu schowałam do kieszeni. — No, i jak będziesz chciała wracać. Będę w pobliżu.
Pożegnaliśmy się i każde odeszło w swoją stronę. Po chwili całkowicie zniknął mi z oczu, a ja poczułam się, lekko mówiąc, bezradna. Co z tego, że byłam dorosłą trzydziestolatką. Otaczało mnie tyle nieznajomych ludzi i tak dużo obcych miejsc, a ja byłam po prostu zwykłym punkcikiem i właśnie to mnie przytłaczało. Nie potrafiłam się odnaleźć. Chwilę wędrowałam od miejsca do miejsca, aż wreszcie znalazłam kantor. Tam wymieniłam wszystkie angielskie funty na dolary i z uśmiechem na twarzy wybrałam się na zakupy.
*
— Spodziewałem się czegoś gorszego – mruknął Eric, gdy zobaczył papierowe torebki z zakupami i zaśmiał się. Rzucił coś o gorszych przypadkach, na przykład swojej matce, po czym zabrał ode mnie połowę torebek, z zamiarem powrotu do domu.
Siedziałam na drewnianej ławce przed galerią, kiedy do mnie podszedł. Czytałam nową kupioną książkę, jakiś niedawno wydany romans, który znalazł się w moim posiadaniu tylko z nadmiaru wolnego czasu. Eric był podejrzanie rozpromieniony, zaczęłam zastanawiać się czy nie wziął jakiejś trawki. Odstawił moje rzeczy na ziemię i usiadł obok mnie.
— Zainspirowałaś mnie – powiedział. Jego uśmiech nie zchodził z twarzy ani na chwilę. Nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki nie podwinął rękawu kraciastej koszuli. Spojrzałam na ramkę minimalistycznego prostokąta, a w nim na dwie daty – datę urodzenia i śmierci Michaela Jacksona. Ta ostatnia była przekreślona, a pod nią widniał napis "Forever in our hearts". — Planowałem to już od długiego czasu, ale nie mogłem znaleźć odpowiedniego wzoru. Wszystkie wydawały mi się takie, no wiesz... Żaden nie był wyjątkowy.
Przetarł palcem po zaczerwienionej skórze i czarnym tuszu. Obudziło się we mnie jakieś dziwne uczucie. Duma? Radość? Nie potrafię określić. To było takie niesamowite, choć to tylko zwykły tatuaż.
Z uśmiechami na twarzach odeszliśmy w stronę podziemnego parkingu. Tam spakowaliśmy do bagażnika moje rzeczy, a później zajęliśmy miejsca w samochodzie. Czułam dziwny dyskomfort, jadąc po prawej stronie ulicy. W takich momentach zamykałam oczy i myślałam o jakiś przyjemnych czynnościach.
— Oprócz tego twojego castingu, o którym mówiłaś wczoraj, był jeszcze jakiś cel przyjazdu tutaj? – odezwał się, gdy byliśmy już przed Gold House, a ja spoglądałam na budynek w poszukiwaniu okien swojego mieszkania.
— To był mój cel – odparłam bez namysłu i posłałam mu uśmiech.
Eric skinął głową. Poprowadziłam go do swojego mieszkania, bo ten uparł się, że pomoże mi wnieść torby ("Jesteś taka chuda, że się połamiesz, zanim to wniesiesz! I co z tego, że jedziesz windą – to nic nie zmienia, moja droga"). Wysportowana, a nie chuda – odpowiedziałam, jednak Eric był nieugięty. Opowiadał coś o swojej pracy i o ciekawych przypadkach osób, które tu mieszkają i o klientach hotelu, w którym pracował wcześniej, a ja śmiałałam się z przypadku każdego delikwenta, o którym usłyszałam.
— Ciekawie tu masz – wtrącił, gdy znaleźliśmy się już w mieszkaniu. — Tak... minimalistycznie. Mówię ci, taki styl będzie hitem za kilka miesięcy. No, ewentualnie lat.
— Po prostu przez noc nie zdążyłam tu jeszcze nic zrobić – rzuciłam, wkładając cytrynowy jogurt do lodówki.
I wtedy sobie coś uświadomiłam. Eric chodził po salonie, a w salonie miałam zdjęcie z Michaelem. Zdjęcie Hazel Shane i Michaela Jacksona. Jeśli Eric mocno interesował się historią Michaela, musiał znaleźć moje zdjęcie z rozprawy sądowej. Mógł wiedzieć, kim jestem. Mógł mnie rozpoznać. Gdy usłyszałam jego głos, ręka zastygła mi w powietrzu.
— Nie wiedziałem, że osobiście poznałaś Michaela – Kiedy wpadłam do salonu, trzymał fotografię w dłoni i przyglądał się jej. Serce prawie mi stanęło, kiedy dotknął mojej twarzy na zdjęciu. — Jackson często zapraszał dzieci do Neverlandu. Miałaś szczęście, że i tobie dostał się ten zaszczyt.
Odetchnęłam z ulgą, gdy odłożył fotografię na swoje miejsce. Eric spojrzał na mnie jak na idiotkę. Ja tylko uśmiechnęłam się, ciesząc się, że prawda nie wyszła na jaw.
~^~
Dzisiaj tak krótko, coby nikogo nie znudzić. Wróciłam po jakże długiej przerwie, z głową pełną pomysłów :)
Pozdrawiam, Karolina.